Nie no, ja tam się żadną listą nie nakręcam, ani pozytywnie, ani negatywnie. Wszelkie listy, rankingi, recenzje, oceny, zestawienia i inne wyliczanki mam od dawna w 'głębokim poważaniu'.
Do łez bawi mnie zawsze podziwu godny upór, z jakim wielu ludzi lubi np. przyznawać filmom "gwiazdki". Dobry film to 5, słaby - powiedzmy 2. Co za piramidalna bzdura. To samo stosują do muzyki czy innej formy sztuki (nazwijmy to na wyrost). No kupa śmiechu.
Najważniejsze kryterium, jakie powinien spełniać film/płyta, to "czy mi się podoba" (znaczy nie mnie, miharu, tylko każdemu odbiorcy
), zawsze będę tak twierdzić.
A co do Porcysa - przejrzałam go po łebkach, gdyż zwykle nie bywam na takich serwisach.. zaciekawiło mnie, co można napisać w fachowej (jak mniemam) recenzji płyty. I znalazłam cudo nad cudami:
Wszystko to wraz z 22 sekundą płynnie przechodzi w efektowny, tłumiony, szesnastkowy, dźwiękowy stroboskop podszyty płynną, acz miarową basową linią basu wtapiającą się w dekadencki tekstowy pejzaż [...]. Po każdym kółeczku (4 takty) w tym stylu dostajemy o połowę krótszą progresję akordów, która płynnie prowadzi piosenkę do dynamicznego mostka. [...]Za pierwszym razem podany jedynie jako niepozorny i nieopierzony jeszcze teaser, zakończony nawiązującym do początkowych dźwięków piosenki 80sowym hookiem na klawiszach, po drugiej zwrotce i mostku rozpędza się i wymiata bitem basu i perkusyjnego hi-hata synkopowanym na słabszą ósemkę.
No genialny wręcz bełkot.
Nie wątpię, iż fachowy. Ale.. po co takie buraki sadzić, opisując skromną piosnkę bez wielkich pretensji..
Mój pogląd, iż od wszelkich Fachowych recenzji należy trzymać się z dala, niniejszym wzmocnił się bardzo tym niestrawnym gniotowatym cytatem.
Macie gdzieś może podobne fajne teksty? Zabawnie byłoby je poczytać..