Jak tak sobie czytam o tych 3D, 6D, ..., nD, to nachodzi mnie pewna refleksja. Pewnie objawię się teraz jako zgrzybiały, niereformowalny dziad, jako zapyziały konserwatysta, ale od tego jest forum, żeby smutki swoje i radości wylewać.
Przyznam szczerze, że mnie to kompletnie nie kręci. I nie chodzi mi tu absolutnie o koncert Kylie. Co prawda nie jestem jej fanem, nie śledzę jej kariery, ale kawałki, które słyszę gdzieś w mediach raczej mi się podobają. Chodzi mi o te nowe super technologie, nowe trendy w sztuce filmowej. Owszem, widziałem kilka projekcji w 3D, między innymi koncert U2, podczas którego The Edge kilkakrotnie chciał mnie walnąć w czoło gryfem swojej gitary, na szczęście w porę odchylałem głowę, skutecznie udaremniając jego próby. Ok, wszystko pięknie, wszystko cudownie, tylko po co...?
Przed pojawieniem się technologii 3D powstało tyle wybitnych dzieł filmowych, tyle perełek, których za nic w świecie nie chciałbym oglądać w 3, a nie daj Boże w jakimś 6D.
Dla mnie te wszystkie n-wymiary są tylko błyskotką, ślicznym, kolorowym papierkiem, którym owija się wyrób czekoladopodobny (ponownie zaznaczam, że nie chodzi mi o koncert Kylie, tylko o ogólny trend).
Właśnie obejrzałem „O północy w Paryżu”. Świetne w filmach Allena jest to, że nawet ścieżka dźwiękowa podawana jest w mono. Film mnie urzekł i wiem jedno – gdyby został nakręcony w 3D, wyszedłbym z kina zniesmaczony, albo wyszedłbym z kina przed końcem seansu. Współczesne technologie często profanują dzieło. Nienawidzę nowych, kolorowanych wersji starych filmów, za to powinno się karać. Lubię stare, nawet lekko podniszczone kopie. Klimatu starych filmów nie jest w stanie zastąpić żadna nowa technologia. Żaden „Avatar 8” w wersji 17D nigdy nie będzie w stanie przebić genialnością takich dzieł jak „Casablanca”, „Cabaret”, „Niewinni czarodzieje”, „Nóż w wodzie”, czy „Salto”. To pozycje pierwsze z brzegu, przykłady można mnożyć.
Powiadam, dla mnie 3D to błyskotka, to lukier, to dosypywanie kolejnej łyżki cukru do herbaty. Ja wolę gorzką, smakuje prawdziwiej.